Quantcast
Channel: Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia
Viewing all 100 articles
Browse latest View live

Jak nie być mężczyzną w internecie?

$
0
0

Jak zachowywać się po męsku w internecie?

Od lat pracuję w "internetach" i zdążyłem się już naoglądać bardzo wielu przedziwnych zachowań. Tekst o najbardziej niemęskich zachowaniach w sieci chodził mi po głowie już od dawna. I oto on! Zachowania, które tu opisuję nie odnoszą się bezpośrednio do "męskości" jako takiej (bo tutaj stoczylibyśmy wojnę o definicję tego pojęcia). Jest to po prostu lista zachowań niedojrzałych emocjonalnie, a to, bezsprzecznie, odróżnia chłopca od mężczyzny. Wszystkie te zachowania łączy nieumiejętność panowania nad sobą i bezrefleksyjne podejście, do tego, co się robi.

1) Dislike, spadam stąd

Pisanie komentarzy, w których oficjalnie informuje się cały świat, że przestaje się lubić daną stronę, uważam za jedno z najbardziej dziecinnych zachowań w sieci. To trochę tak jakby mały chłopiec obraził się na kolegów i krzyczał "ja już was nie lubię, idę do domu!". To dokładnie ten sam poziom dojrzałości. Warto też pamiętać, że właściwie nikogo nie interesuje, że przestałeś lubić jakąś stronę (no chyba, że adminów na podobnym poziomie dojrzałości emocjonalnej).

2) Zacięty caps-lock

To na szczęście zdarza się dość rzadko, ale kiedy ktoś pisze wszystko dużymi literami to oczy krwawią. To wygląda (i tak jest odbierane) jakby ktoś krzyczał. Jasne, że czasem można coś napisać dużymi literami, jeśli chce się na to zwrócić szczególną uwagę, ale na litość boską, po co to robić cały czas?

3) Wulgarność

Przez wulgarność nie rozumiem tutaj używanie przekleństw. Przekleństwo właściwie użyte może być niezwykle ciekawą i wyrazistą formą ekspresji. Do bycia wulgarnym nie trzeba używać przekleństw. Prosty przykład, jeśli ktoś pisze "do gazu z nimi", to nie użył ani jednego przekleństwa, a jest niezwykle wulgarny. Przy okazji warto też wspomnieć o zwrocie "bez obrazy". Niektórzy myślą, że jeśli napiszą "bez obrazy", to mogą kogoś obrażać do woli. No wiecie: "bez urazy, ale twoja matka to stara kurwa".

4) Dlaczego ja nie wygrałem?

Zaciekli konkursowicze, to bardzo trudna grupa. Robienie awantur w trakcie rozstrzygnięć konkursów, to klasyka gatunku. Zawsze znajdzie się ktoś, kto uważa, że przecież to ON powinien był wygrać. Niestety, prawda jest taka, że żaden konkurs nie jest sprawiedliwy i nigdy wszyscy nie będą zadowoleni. Dojrzały emocjonalnie i rozumny człowiek doskonale to rozumie. Jeszcze jestem w stanie zrozumieć, kiedy w grę wchodzą duże nagrody, ale zdarzało mi się, że atakowano mnie w prywatnych wiadomościach w związku z konkursem, w którym można było wygrać piwo...

5) Dzień dobry, poproszę wszystko za darmo

Tutaj akurat chodzi mi o bardziej złożony problem i rozumiem, że czasem ludzie tego nie ogarniają. Tę sprawę doskonale rozumieją wszyscy twórcy internetowi, którzy są zasypywani prośbami o rady. Wiadomo, przecież czasem to nie problem komuś odpisać, pomóc, coś podpowiedzieć, ale niestety czasami ta druga strona myśli, że ktoś może poświęcić jej nieskończoną ilość czasu. Są takie usługi konsultacyjne, za które płaci się ciężkie pieniądze i proszenie kogoś o to za darmo jest po prostu niepoważne. Czas jest cenny, i należy szanować cudzy czas. Ciekawe jest też to, że wielokrotnie zdarzało mi się odpisywać na dość długie maile od czytelników, a później nawet nie otrzymywałem odpowiedzi ze zwykłym "dziękuję". Przy okazji: nic bardziej mnie nie drażni, jak pisanie w takich mailach "z góry dziękuję", dla mnie to brzmi "łysy, odwal swoją robotę dla mnie, a potem mi się nawet nie chce podziękować, więc zrobię to od razu". Są jeszcze więksi mistrzowie i wysyłają te same pytania do kilku osób na raz.

6) Penisy na Snapchacie

To dopiero ciekawy temat. Niejednokrotnie zdarzała mi się na Snapchacie taka sytuacja, że jakaś obca osoba wysłała mi nagie zdjęcie (tak, wysyłają mi penisy xd). Zawsze pytam wtedy, gdzie się podziała jego twarz. Zdecydowana większość praktycznie nigdy już nie odpisuje. A to bardzo ciekawe, że niektórym łatwiej pokazać swoje przyrodzenie niż twarz. Spoko, ja nawet rozumiem, że ktoś coś takiego wysyła, ale niech potem ma odwagę pokazać twarz. Zresztą na Snapchacie istnieje cała inna masa dziwnych ludzkich zachowań. Np. wysyłanie snapów z godziną, albo snapów o treści "co tam?" do zupełnie obcej osoby.

7) Deprecjonowanie

Jest taka grupa osób, których życiowym celem jest deprecjonowanie cudzych osiągnięć. Jeśli tylko zobaczą, że ktoś wrzuca zdjęcie, na którym, nie daj Boże, się czymś chwali, muszą od razu napisać komentarz, że przecież nie ma się czym chwalić. Nie jest istotne czy dana osoba się czymś chwali, ważne że wrzuciła coś, co jest dla niej powodem do radości. Wówczas taki "deprecjonator" przybywa, tłumaczy dlaczego to nic wielkiego i dlaczego to żenujące, że ktoś śmie się czymś chwalić. Mają przygotowaną całą teorię na temat tego, co dana osoba myślała sobie wrzucają dane zdjęcie (czy status) i przychodzą, żeby obronić świat przed tym niezwykle (w ich mniemaniu) karygodnym aktem. Są jak ludzie, którzy mówią małemu dziecku, że jego rysunek jest nic nie warty. Poniekąd w dokładniejszy sposób poruszyłem ten temat tutaj.

8) Hej, dopiero zaczynam...

"Cześć, dopiero otworzyłem bloga, możesz go udostępnić" albo jeszcze gorzej, jeśli na końcu jest "z góry dziękuję" (wtedy to już szczyt bezczelności). Każdy kto prowadzi jakąś większą stronę na Facebooku z pewnością zetknął się z tym wiele razy. Ja zawsze odmawiam (nawet znajomym). Bo wrzucam na fanpage rzeczy, które chcę, a nie te, o które mnie ktoś poprosi. Zresztą, co kogo obchodzi, że ktoś zaczyna? Każdy kiedyś zaczynał i nie każdy musi żebrać o pomoc. Tym bardziej, że zazwyczaj takie żebrzące osoby nie robią niczego ciekawego, a ich blogi (itp.) szybko umierają śmiercią naturalną.

9) Gal anonim

Wydawałoby się, że nie ma co tłumaczyć w przypadku "anonimowych chojraków", ale jest tu kilka rzeczy do powiedzenia. Dziwi mnie np. kiedy ludzie próbują stać się anonimowi na Facebooku i tworzą profile z fałszywym imieniem i nazwiskiem i np. zdjęciem profilowym w postaci jakiegoś rysunku. Oczywiście jeśli chcą, to proszę bardzo, ale trochę trudno taką osobę poważnie traktować w trakcie dyskusji. Zwłaszcza jeśli nasz anonim wygłasza jakieś bardzo śmiałe tezy. Czy tak trudno jest pokazać swoją twarz oraz imię i nazwisko, kiedy chce się dyskutować? Możecie uznać to za nieistotne, ale należę do osób, które lubią wiedzieć z kim rozmawiają.

10) Wchodzenie w cudze życie z butami

To zachowanie może objawiać się na różne sposoby. Klasycznym przykładem jest interesowanie się czyjąś orientacją seksualną. Tego typu "zainteresowania" przejawiają się zazwyczaj na dwa sposoby: przez anonimowe (ale publiczne) pytania danej osoby o jej preferencje albo poprzez publiczne krytykowanie kogoś za to, że jest jaki jest, a nie jest taki jaki miałby według kogoś być. Inne formy wchodzenia z butami w czyjeś życie to różnego rodzaju próby wydumanych analiz na czyjś temat. Działa to mniej więcej tak, X widzi Y w internecie, nic o nim nie wie, ale ma już całą teorię na temat tego kim jest Y i będzie publicznie wygłaszać swoje tezy, które są poparte tylko jego wyobrażeniami. X jest takim internetowym psychoanalitykiem i głośno obwieszcza swoją diagnozę.

Artykuł Jak nie być mężczyzną w internecie? pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.


Czy badania naukowe nas zwodzą?

$
0
0

Badania naukowe

Biorąc udział w różnych dyskusjach albo czytając nagłówki artykułów z portali internetowych, obwieszczających nowe "szokujące" odkrycie naukowe, trudno nie dojść do wniosku, że amerykańscy naukowcy są w stanie udowodnić i zaprzeczyć jednocześnie wszystkiemu. Często też zdarza mi się z kimś prowadzić poważniejszą rozmowę, której konsensus jest mniej więcej taki: "Tomek, no ale na każde badanie masz kontrbadanie i tak naprawdę... [nic nie wiemy]". Próbowałem wiele razy przekonywać różne osoby, że z tymi badaniami, to wcale tak nie jest. Zaś problem polega na zupełnie czymś innym, ale po kolei.

Na wstępie też chcę nadmienić, że przez "badania" rozumiem badania we wszystkich naukach, które nie posiadają 100% ścisłego aparatu dowodowego (to istotne założenie).

Media zaburzają naturę nauki

Szokujące i wprowadzające w błąd nagłówki artykułów na różnych portalach zdążyły wytworzyć w ludziach poczucie tego, że z tymi badaniami naukowymi jest coś nie tak. Raz naukowcy dowodzą tego, potem tamtego, potem jeszcze czegoś innego i nic się ze sobą nie zgadza. Zazwyczaj takie szokujące nagłówki to zwykłe click-baity - w środku zaś jest albo coś zupełnie nie na temat, albo kompletne brednie, albo bardzo istotne nadinterpretacje (i oczywiście zero informacji o metodologii, próbie badawczej lub na temat tego w jaki sposób badanie było prowadzone, czasem nawet nie ma źródeł).

Na temat tego, co można uznać za rzetelne badanie, jak powinno się racjonalnie je analizować, jakie narzędzia do tego służą etc. większe media milczą. Nie jest to przecież temat ciekawy. O wiele ciekawsze jest pisać, że "fizyka kwantowa udowodniła, że nasza świadomość może się przenosić do innego ciała po śmierci".

Mówiąc krótko: media lubią manipulować interpretacjami badań naukowych w celu uzyskania korzyści majątkowej (większej ilości wejść na dany portal i zysków z reklam). O ile chęć większego zysku nie jest niczym złym, to osiąganie go za pomocą dezinformacji już tak.

Badania dają sprzeczne wyniki, ale sprzeczność nie jest bezwartościowa

Co wynika z tego, że jakieś badania dają sprzeczne wyniki? Jest kilka możliwych odpowiedzi: 1) mamy za mało badań, za małą lub źle dobraną grupę badawczą lub metodologię; 2) szukamy "nie tam gdzie trzeba"; 3) umyka nam inny czynnik, który wpływa na takie wyniki; i tak dalej. I to są bardzo cenne informacje, które przyczyniają się do dalszego rozwoju naszej wiedzy. Sprzeczności w wynikach nie mówią, że nic nie wiemy, ale że wiemy jeszcze za mało, żeby wyciągać pewne wnioski.

Mało kto wie, co to jest dobre badanie

Czynników, które wpływają na to, że dane badanie jest rzetelne i wiarygodne jest bardzo wiele. Mało kto jest na tyle dociekliwy (lub ma wystarczający background), żeby dokonywać szczegółowej analizy. Jeśli komuś chce się czytać abstrakt danego badania, to już jest dobrze. Często ludzie czytają badania wyrywkowo i wybierają fragmenty, które pasują do ich linii argumentacyjnej. Pamiętam nawet taką wymianę argumentów u mnie na blogu na dany temat. Mój adwersarz podesłał mi badania, w którym jedna z grafik miała potwierdzać jego tezę. Zaś podpis pod obrazkiem mówił coś dokładnie przeciwnego...

Nikomu się nie chce czekać

Lubimy mieć fakty wyłożone na tacy, co kogo obchodzi, że ta czy tamta informacja jest niepewna. Co z tego, że opieramy się na wiedzy sprzed 50 lat (chociaż, to że badanie jest stare niekoniecznie znaczy, że jest złe). Dlatego w toku nabywania pewnych informacji mało komu chce się je weryfikować i sprawdzać jaki jest obecny stan wiedzy lub... niewiedzy. Ludzie lubią uważać za prawdę takie rzeczy, które często mają tylko potencjalne przesłanki prawdziwości. Prawdziwie naukowa i rozważna postawa każe wstrzymywać się przed kategorycznymi stwierdzeniami dopóki nie ma się wystarczającej liczby dowodów.

Badań jest mało

I mimo, że codziennie publikowana jest masa nowych artykułów naukowych, to ciągle w mocy pozostają słowa Sokratesa "Wiem, że nic nie wiem". Chociażby w przypadku tematyki suplementacji, diety i treningu jest tak wiele znaków zapytania, że żeby na nie precyzyjnie i pewnie odpowiedzieć trzeba by zainwestować miliony (jeśli nie miliardy) dolarów na badania. Trzeba by też wykształcić do tego sporą grupę dobrych specjalistów. Dlatego ta tematyka (i ogólnie tematyka zdrowia) jest często obiektem najbardziej burzliwych dyskusji i polem do manipulacji dla różnej maści oszustów.

Niestety, nie jesteśmy nawet na początku drogi do stworzenia precyzyjnego modelu ludzkiego organizmu. Nie wdając się w teorię modeli matematycznych (i ogólnie modeli), chciałbym wyjaśnić, co mam na myśli mówiąc "model organizmu człowieka". Wyobraźmy sobie, że tworzymy program komputerowy, w którym zakodowana jest każda informacja na temat danego człowieka, położenie każdej komórki, sposób oddziaływania między nimi, po prostu na ekran komputera przerzucilibyśmy wszystkie dane na temat tego organizmu plus wszystkie zależności, które zachodzą między elementami takiego modelu. Wówczas moglibyśmy przewidywać, co się stanie jeśli taki organizm zostanie potraktowany np. substancją X, w dawce Y, podanej wtedy i wtedy i w taki a taki sposób. To byłby święty Graal nauk biologicznych. Gdyby ludzkość potrafiła stworzyć taki model, to uzyskalibyśmy odpowiedzi na miliony pytań, a stopień pewności tych odpowiedzi byłby niesamowicie wysoki.

Możecie myśleć, że to science-fiction, ale np. w chemii tworzy się oprogramowanie, które ma przewidywać to w jaki sposób mogą zachodzić dane reakcje chemiczne. Takie narzędzia stosuje się np. poszukując nowych leków, zaś wyniki pracy komputera, który próbuje symulować zachowanie związków chemicznych ułatwiają pracę naukowcom (bo np. wiedzą, który ze związków ma potencjał zadziałać, a poza tym komputer może wymyślić związek, na który człowiek zwyczajnie by nie wpadł).

Podsumowanie

Powątpiewanie we współczesną naukę i w jej wiarygodność jest z jednej strony słuszne (warto weryfikować i poddawać w wątpliwość wszystko, tak rodzi się rozwój). Natomiast twierdzenie, że nie wiemy niczego albo że na każde badanie można znaleźć inne badanie, które mu przeczy wiąże się z niezrozumieniem istoty rzeczy. Pomimo tego, że mogłoby się wydawać, że ludzkość jest obecnie na bardzo wysokim poziomie rozwoju, to prawdą jest jednak, że do bardzo precyzyjnych narzędzi badawczych jest nam jeszcze bardzo daleko.

Analizowanie badań i prowadzenie wartościowych dyskusji na ich temat, to bardzo pracochłonne zajęcie. Budowanie rzetelnej bazy informacji wymaga wielkiego poświęcenia i pokory wobec wiedzy. Pokory, której nawet najlepszym czasem brakuje.

Artykuł Czy badania naukowe nas zwodzą? pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

Ludzki mózg vs. komputer lub smartfon

$
0
0

Mózg vs. komputer i smartfon

Ludzki mózg czy komputer? "Patriotyczna" odpowiedź z pewnością brzmiałaby "ludzki mózg". Jednak czy w ogóle da się porównać (a jeśli tak to jak) nasz umysł z procesorem? Takie pytanie nasunęło mi się, gdy testowałem telefon Samsung A5, który posiada ośmiordzeniowy procesor (Octa-core 1.6 GHz). Wtedy dotarło też do mnie, że już od tak dawna nie przeglądałem dokładniej specyfikacji sprzętu, który używam, że chyba pora na lekki reboot szarych komórek w tym temacie.

Zanim przejdziecie dalej

Zanim przeczytacie dalszą część tekstu, zastanówcie się proszę nad odpowiedziami na poniższe pytania. Zobaczycie jak wasze wyobrażenia na temat ludzkiego mózgu i komputerów są zbieżne z faktami. Mam nadzieję, że w trakcie dalszej lektury tego tekstu, poczujecie to przyjemne zdziwienie, które towarzyszy zdobyciu nowej i fascynującej porcji informacji.

  1. Ile operacji w ciągu sekundy wykonuje ludzki mózg?
  2. Ile razy więcej (a może mniej) operacji w ciągu sekundy wykonuje najszybszy superkomputer na świecie w porównaniu z ludzkim mózgiem?
  3. Kto gospodaruje lepiej energią: ludzki mózg czy komputery?
Samsung Galaxy A5 w dłoni
Czy telefon, który trzymam dłoni potrafi więcej niż mój mózg?

Czy w ogóle można porównać ludzki mózg z procesorem?

Już na samym początku próby porównania ludzkiego mózgu z komputerem/smartfonem pojawia się wiele problemów. Procesor smartfona i ludzki mózg pracują w zupełnie inny sposób. Komputer posiada pewne oprogramowanie, które wykonuje różne komendy wykorzystując do tego algorytmy, bazując i przetwarzając wszystkie dane, które posiada (tym zajmuje się procesor). Ma także bezpośredni dostęp do danych, które zgromadził. Cały proces "myślenia" odbywa się w uporządkowany sposób. Ludzki mózg natomiast nie posiada takiej struktury, nie ma żadnego centralnego mechanizmu dowodzenia w mózgu (tak jak to jest w przypadku procesora w komputerze) i procesy myślowe i pozyskiwania informacji zachodzą symultanicznie i niezależnie od siebie.

Można to zobrazować w następujący sposób (oczywiście w dużym uproszczeniu): wyobraźmy sobie procesor, od którego dochodzą różnego rodzaju rozwidlenia. W momencie, gdy komputer szuka odpowiedzi na dane pytanie, to po kolei zapala odpowiednie gałązki, aż dotrze do odpowiedzi. Jeśli analogicznie popatrzeć na ludzki mózg, to należy wyobrazić sobie olbrzymią sieć gałązek (taki "las"). W momencie, kiedy człowiek szuka odpowiedzi na jakieś pytanie, to w tym gąszczu zapalają się różne gałązki, w różnych rejonach "lasu" i na różne kolory.

Samsung Galaxy A5 - Tomasz Saweczko na schodach
W momencie kiedy siedziałem na tych schodach i udawałem, że myślę, w moim mózgu miała miejsce istna dyskoteka. Neurony na przemian zapalały się i gasły w różnych kolorystycznych kombinacjach. W telefonie analogiczny proces odbywał się mniej zjawiskowo.

Moc obliczeniowa ludzkiego mózgu

W opisywaniu mocy obliczeniowej stosuje się jednostkę o nazwie FLOPS (ang. Floating point Operations Per Second). 1 FLOPS oznacza, że dane urządzenie w ciągu sekundy wykonuje 1 operację zmiennoprzecinkową. Ludzki mózg ma 2,2 miliarda mega FLOPSów... A to oznacza, że nasz mózg w ciągu sekundy wykonuje 2,2 biliarda operacji (biliard to jedynka i 15 zer). Obecnie najszybszy superkomputer na świecie Sunway TaihuLight (stacjonujący w Chinach) ma moc obliczeniową rzędu 93 peta FLOPSów, czyli wykonuje w ciągu sekundy tyle operacji ile 93 ludzkie mózgi. Co ciekawe, ludzki mózg zużywa 20 watów, a ten superkomputer 15 megawatów (czyli 15 milionów watów). W praktyce oznacza to, że ludzki mózg gospodaruje energią ponad 8000 razy lepiej niż najszybszy obecnie na świecie superkomputer.

Ludzki mózg vs. Samsung A5

Na koniec czas odpowiedzieć na pytanie, które postawiłem sobie na samym początku. Czy smartfon, który miałem przyjemność testować może się równać z ludzkim mózgiem? Oczywiście dokonam tu tylko porównania korzystając z FLOPSów, o których pisałem powyżej. Nie udało mi się dotrzeć jednak do informacji na temat tego ile FLOPSów ma Samsung A5. Ale udało mi się dowiedzieć ile ma ich Samsung Galaxy S6, który posiada 4 rdzenie po 2.1GHz i cztery po 1.5GHz, więc z pewnością jest szybszy niż Samsung A5, który posiada 8 rdzeni po 1.6GHz. Galaxy 6 ma 34,8 giga FLOPSów, czyli w ciągu sekundy wykonuje 34,8 miliardów operacji. To cały czas ponad 63 tysiące razy mniej niż ludzki mózg. Z jednej strony to rozczarowujące (bo wyobrażałem sobie, że ludzka technologia jest wyżej rozwinięta), a z drugiej pocieszające, bo wiem, że urządzenie, które trzymam w ręce nawet teoretycznie nie jest ode mnie "mądrzejsze".

Kotek trzyma telefon Samsung Galaxy A5
Jak się okazuje, obecne smartfony w liczbie operacji przegrywają też z kotami. Mózgi tych małych stworzonek mają około 61 milionów mega FLOPSów.

Na temat samego telefonu Samsung Galaxy A5

Tył telefonu Samsung Galaxy A5

Dla osób, które przy okazji zainteresowały się też telefonem, który miałem okazję używać. Oprócz wspomnianego ośmiordzeniowego procesora posiada on również kilka innych istotnych cech. Pierwszy w oczy rzuca się minimalistyczny design i widoczna gołym okiem precyzja wykonania. W trakcie codziennego użytkowania od razu zwraca się uwagę na szybkość ładowania tego urządzenia (żeby naładować go od 0% do 50% baterii wystarczy około 30 minut).

Telefon posiada dwa aparaty. Tylny 13 Mpix z optyczną stabilizacją obrazu OIS i przysłoną F1.9, oraz przedni 5 Mpix. Wyjątkowo dobrze prezentują się zdjęcia, wykonywane tym telefonem naturze (nasycenie zieleni, niebieskiego jest bardzo wyraziste).

Szybkość pracy telefonu też nie pozostawia sobie wiele do życzenia (a przynajmniej na tyle na ile udało mi się go sprawdzić w praktycznym użytkowaniu bez żadnych hardcore'owych testów wytrzymałościowych). Samsung Galaxy A5 ma również wejście na dodatkową kartę micro SD.

Więcej informacji i pełna specyfikacja telefonu znajduje się na stronie producenta pod tym linkiem. Za inspirację napisania tego tekstu dziękuję marce Samsung, która jest patronem tego wpisu.

Artykuł Ludzki mózg vs. komputer lub smartfon pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

Stylizacja męskiego zarostu bez sprzątania, czy to możliwe?

$
0
0

Philips Beardtrimmer - Tomasz Saweczko





Trendbook Philips

Mogłoby się wydawać, że ciężko już wymyślić cokolwiek nowego w kategorii golenia czy trymowania męskiego zarostu. Setki dostępnych na rynku różnego rodzaju produktów do golenia czy przycinania zarostu różnią się najczęściej tylko detalami i designem. W tym całym zamieszaniu i marketingowym tyglu bardzo ciężko znaleźć produkt dla siebie.

Raz na jakiś czas dostaję pytania od czytelników na temat tego jaką golarkę czy trymer powinni kupić. I zawsze mam z tym problem, bo naprawdę wybór jest ogromny. Jednak w pierwszej kolejności zawsze kieruję się wyborem marki. Oczywiście jest to wybór subiektywny i wynika z moich doświadczeń z danymi markami. Jedną z tych, z którą trzymam najdłużej jest Philips. Korzystam już ponad 4 lata (a może nawet dłużej) z ich trymera z serii
Bodygroom (dedykowanej do skracania włosów na ciele). Zaś ostatnio miałem możliwość sprawdzić w boju zupełnie nowy pomysł Philipsa: trymer Philips serii 7000, którego flagową funkcją jest zasysanie zarostu w trakcie golenia.

Trymer Philips seri 7000

Na poniższym zdjęciu widać zawartość pudełka produktu po rozpakowaniu. Poza samym urządzeniem do dyspozycji mamy przede wszystkim 2 nasadki grzebieniowe: wąską i szeroką (z nakładką, którą można regulować pokrętłem - więcej na ten temat później). Ładowarka pozwala również na sieciowe korzystanie z urządzenia. W zestawie mamy także narzędzia do czyszczenia (jeśli ktoś z was ma kota, to zachowajcie uwagę, bo moja kicia ukradła z pudełka szczoteczkę i do tej pory nie mogę jej znaleźć).

Philips Beardtrimmer series 7000 - zawartość zestawu

Podstawowe funkcje i doświadczenia w trakcie użytkowania

Urządzenie do pielęgnacji brody Philips posiada wygodny sposób regulacji długości golenia. Zmienia się ją za pomocą pokrętła umieszczonego nad przyciskiem uruchamiającym urządzenie. Nad pokrętłem wyświetla się informacja o ustawionej długości (widać to na zdjęciu poniżej). Do dyspozycji mamy zakres długości o 1mm do 18mm (jeden ruch pokrętła zmienia je o 0,5mm).

Philips Beardtrimmer - regulacja długości

Oczywiście wypróbowałem to urządzenie w trybie golenia twarzy bez nakładki grzebieniowej i ze względu na specyficzną budowę trymera potrzebowałem trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do golenia w ten sposób. Otóż (jak widać na zdjęciu poniżej) w trybie bez nakładki nożyki trymera wystają delikatnie ponad obudowę (można taką konstrukcję nazwać grzebieniem zamkniętym przez analogię do nazewnictwa maszynek na żyletki). Taka konstrukcja wymusza konkretny wzorzec ruchu w trakcie golenia. Jest to być może pewne ograniczenie, ale z drugiej strony takie "wymuszenie" zmniejsza ryzyko podrażnień w trakcie golenia twarzy bez nakładki.

Philips Beardtrimmer - zdjęcie trymera z bliska

Na powyższym zdjęciu możecie też dostrzec włoski widoczne pod przezroczystą pokrywą trymera. Fotografia została oczywiście wykonana po wcześniejszym użytkowaniu tego urządzenia i teraz mogę przejść do flagowej funkcji, czyli zasysania zarostu.

Idealna broda bez bałaganu, czyli funkcja zasysania ściętego zarostu

Jeśli czyta to moja mama, to pewnie żałuje, że tego rozwiązania nie wymyślono kilkanaście lat temu, kiedy mieszkałem z rodzicami i regularnie w trakcie golenia pozostawiałem po sobie apokaliptyczny obraz w łazience. Do dziś zresztą nie jestem miłośnikiem sprzątania po sobie włosów po goleniu. Poza tym, nawet celując z włosami w trakcie golenia w konkretne miejsce, zawsze kończy się to tak, że lądują w całej łazience.

Pomysł Philipsa, dodanie do trymera swego rodzaju odkurzacza, wychodzi na przeciw wszystkim mężczyznom (a także ich współlokatorom i sympatiom). Jednak każdy kij ma dwa końce... Mimo, że goląc się trymerem Philips serii 7000 zdecydowanie redukujemy ilość spadających włosów (bo nie oszukujmy się - zawsze jakiś bezpański włos się zawieruszy), to nie znaczy, że całe sprzątanie mamy z głowy. Trzeba przecież też oczyścić wnętrze urządzenia z zarostu. Jeśli o tym się zapomni, to przy następnym goleniu zasysanie zarostu nie będzie takie efektywne (to dokładnie tak jakby chcieć korzystać z odkurzacza z pełnym workiem).

Podsumowanie i dodatkowe informacje o urządzeniu

Jak widać na pierwszym zdjęciu, testowanie tego produktu wywołało uśmiech na mojej twarzy (i nawet bicek wyszedł :D). Funkcja zasysania zarostu jest naprawdę ciekawym dodatkiem do tego trymera. Precyzja w trakcie golenia tym urządzeniem jest zadowalająca i bardzo przydatnym elementem jest dodatkowy wąski trymer, którym można poprawić detale w trakcie golenia.

Inne właściwości tego urządzenia, o których do tej pory nie wspomniałem to: ostrza nie wymagają konserwacji ani pielęgnacji olejkami (są zawsze gotowe do użycia), akumulator litowo-jonowy. Godzina ładowania baterii pozwala korzystać z urządzenia aż 75 min (zawsze można też korzystać z zasilania sieciowego).

Konkurs

Ponieważ ten wpis powstał we współpracy z marką Philips, to mam na koniec małą niespodziankę. Na fanpage'u bloga można wziąć udział w konkursie, w który do wygrania jest jest trymer Philips serii 7000.

WEŹ UDZIAŁ W KONKURSIE!

Artykuł Stylizacja męskiego zarostu bez sprzątania, czy to możliwe? pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

Suplementy diety poprawiające pamięć, które naprawdę działają?

$
0
0

Suplementy diety na poprawę pamięci

Wpis gościnny od Łukasza Sakowskiego autora bloga totylkoteoria.pl

Istnieje wiele suplementów diety, które mają na celu poprawić stan naszej pamięci. Ich sprzedaż zapewne jest najwyższa w trakcie sesji egzaminacyjnych, ale które z nich tak naprawdę działają i na czym polega ich ich "pro-pamięciowe" działanie? W tym tekście przedstawię wam takie suplementy, które wedle obecnej wiedzy naukowej faktycznie wspomagają ludzką pamięć.

Tran - nie tylko na odporność

Słyszeliście zapewne o tranie jako preparacie na wzmocnienie odporności organizmu. To taki dobry (dla zdrowia, bo niekoniecznie dla środowiska) wynalazek, który wpływa pozytywnie na nasz ustrój, m.in. poprawiając funkcjonowanie mózgu, a to ze względu na obecność wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega 3 w tej miksturze: DHA (kwas dokozaheksaenowy) i EPA (kwas eikozapentaenowy). Dla wegetarian za substytut posłużyć może olej lniany (nasz polski), który również bogaty jest w wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega 3, głównie kwas alfa-linolenowy. W mózgu znajduje się przede wszystkim DHA, stąd pełni on tu kluczową rolę, ale kwas alfa-linolenowy może być weń metabolizowany po spożyciu i wchłonięciu do krwioobiegu.

Jakich konkretnie efektów możemy się spodziewać po suplementowaniu tranu? Wykazano na przykład w badaniu na grupie ponad tysiąca kobiet, gdzie wyniki kontrolowano techniką rezonansu magnetycznego, że te, które miały większe stężenie DHA i EPA w organizmie w porównaniu do grupy kontrolnej, miały większe hipokampy – struktury mózgu odpowiedzialne m.in. za pamięć. W hipokampie nawet po narodzinach zachodzi proces neurogenezy, czyli powstawania nowych komórek nerwowych. Prace przeglądowe też mówią jasno, że regularne spożywanie tranu poprawia pamięć, koncentrację, a poza neurogenezą wzmaga także synaptogenezę – powstawanie nowych synaps, czyli połączeń między wypustkami komórek nerwowych – co ma, jak się aktualnie uważa, kluczowe znaczenie dla lepszego zapamiętywania.

Kupując oleje warto mieć na uwadze producenta oraz datę produkcji, gdyż tłuszcze łatwo się utleniają i im starszy olej, potencjalnie tym gorszej jest on jakości. Ciemne butelki częściowo spowalniają niepożądany proces jełczenia, który jest stymulowany ciepłem i promieniowaniem słonecznym. Wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega 3 znajdziemy też w produktach spożywczych, takich jak ryby czy glony. Jeśli chodzi o dawkowanie tranu, to ogranicza nas głównie obecność witaminy A i D, które można przedawkować. Skuteczne dawki tranu, dające efekty biologiczne są dosyć wysokie i wynoszą około 1 gram DHA i 1 gram EPA dziennie, co jest równoważne z mniej więcej łyżką dobrego tranu. [Ja osobiście suplementuję omega 3 za pomocą tego produktu - przypis Tomka].

Źródła: 1, 2.

Miłorząb japoński

Jedną z metod poprawienia pamięci jest stosowanie ekstraktów z miłorzębu japońskiego (zwanego też dwuklapowym). Zawarte są w nim jako związki aktywne m.in. bilobalid czy ginkgolidy (te dziwne nazwy to nic innego jak słowne modyfikacje pochodzące od Ginkgo biloba, czyli od łacińskiej nazwy miłorzębu). Tabletki zwykle na dawkę właśnie tych cząsteczek są standaryzowane. Jak działa miłorząb? Poprawia krążenie mózgowe (nie tylko mózgowe zresztą), zwiększając dotlenienie mózgu. Wiąże się z tym pewien haczyk – osoby z nadciśnieniem nie powinny stosować tego typu suplementów. Poza tym działa przeciwutleniająco, potencjalnie wpływa korzystnie na neurogenezę.

W praktyce powyższe efekty przekładają się na ochronę przed zaburzeniami demencyjnymi, poprawę sytuacji w chorobie Alzhaimera. Istnieją nawet badania na ludziach, które wskazują na poprawę zdrowia w kontekście schizofrenii. Trzeba jednak pamiętać, że wyniki wciąż są sprzeczne – metaanalizy (przeglądy wielu różnych badań) wskazują na korzystne działanie ekstraktu z miłorzębu, ale istnieją też eksperymenty, gdzie pozytywnych efektów suplementacji nie wykazano. W Polsce miłorząb japoński jest sprzedawany jako lek wydawany bez recepty oraz także jako suplement diety. Skuteczne dawki, poprawiające według badań funkcje poznawcze u ludzi, zwykle znajdują się w przedziale 80-200 mg ekstraktu na dobę.

Źródła: 1, 2.

Lecytyna

Lecytyna (grupa związków fosfolipidowych, m.in. fosfatydylocholina, fosfatydyloseryna, fosfatydyloinozytol) nie jest już tak sławna, jak tran. Spożywana w nadmiarze może szkodzić, wzmagając procesy utleniania w organizmie, ale jej mądra suplementacja potencjalnie daje nadzieję na poprawę pamięci i koncentracji. Wynika to z faktu, że lecytyna bierze udział w mielinizacji aksonów. Aksony są to pojedyncze wypustki komórek nerwowych (neuronów), otoczone dwiema osłonkami, w tym mielinową. Osłonka taka działa jak izolator dla przewodzonych impulsów. Do zachodzenia procesu mielinizacji niezbędne są hormony tarczycy. Powszechnie znany wrodzony zespół niedoboru jodu w ostateczności powoduje właśnie zaburzenia mielinizacji i w efekcie np. obniżony poziom inteligencji.

Lecytynę kupić można w Polsce zarówno w formie suplementów, jak i leków wydawanych bez recepty (sprzedawana jest często jako preparat na regenerację wątroby). Niektóre opakowania zachęcają do siebie oznaczeniami „bez GMO” itp., w rzeczywistości jednak modyfikowana genetycznie soja (bo zwykle z soi pozyskuje się lecytynę dla przemysłu farmaceutycznego) to nic strasznego czy szkodliwego. Ze zwyczajnych produktów spożywczych lecytynę znajdziemy w oleju sojowym, jajkach czy oleju rzepakowym. Co do dawkowania, to ciężko ustalić jakie byłoby właściwe, ponieważ niewiele mamy badań na ludziach, a te które są, dotyczą zazwyczaj poprawy pamięci przy chorobach demencyjnych. W praktyce na ich podstawie da się wysnuć ostrożne wnioski, że suplementacja lecytyny może działać.

Potrzeba więcej badań by ustalić konkretne, skuteczne dawki, ale lecytyna tak czy owak jest grupą związków niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu – nie tylko błony otaczające neurony zawierają fosfolipidy, ale także wszystkie inne błony komórkowe. Korzystne działanie lecytyny na wątrobę opiera się mniej więcej o to samo – o uzupełnienie fosfolipidów, tyle, że w membranach komórek wątrobowych – hepatocytów.

Źródła: 1, 2.

Witaminy, minerały i aktywność fizyczna

Czasem problem z myśleniem i zapamiętywaniem to efekt zbyt małej ilości określonych witamin i minerałów w diecie, takich jak magnez, witamina B6, witamina B11 (kwas foliowy) czy witamina B12. Często zestaw ten sprzedawany jest w formie suplementów, ale można też kupić wszystkie te związki oddzielnie jako leki wydawane bez recepty (za wyjątkiem witaminy B12, która jest tylko na receptę). W związku z tym skuteczna okazać się może najzwyczajniejsza suplementacja witaminowo-mineralna, bez dodatkowego „wydziwiania” z miłorzębem czy lecytyną.

By optymistycznie zakończyć ten artykuł, warto wspomnieć, że w badaniach, także na ludziach, udowodniono, iż aktywność fizyczna również poprawia funkcje poznawcze, stymulując wydzielanie neurotroficznego czynnika pochodzenia mózgowego, będącego czynnikiem wzrostu dla nerwów (źródło). Żeby jednak nie było za wesoło, trzeba mieć na uwadze fakt, że zbyt długi oraz zbyt krótki sen prowadzą do wydzielania nadmiernych ilości tzw. hormonów stresu (kortykosteron, kortyzol i inne), a to zaburza neurogenezę w naszym mózgu. Jak zwykle trudno się w tym wszystkim odnaleźć, ale spróbować – nie zaszkodzi.

Autor tekstu: Łukasz Sakowski / totylkoteoria.pl

Artykuł Suplementy diety poprawiające pamięć, które naprawdę działają? pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

Czy opłaca się biegać w tzw. „strefie spalania tłuszczu”?

$
0
0

Cardio vs. spalanie tłuszczu

Strefa spalania tłuszczu (ang. fat burn zone) to chyba najbardziej znany z programów, który można ustawić na bieżni, orbitreku czy rowerku na siłowni. Na ćwiczenia robione w tejże strefie mówi się też często "leniwe cardio". Bierze się to stąd, że cardio w strefie spalania tłuszczu wykonuje się ze średnią intensywnością (około 60-70% maksymalnego tętna). Cała koncepcja opiera się na tym, że w trakcie wysiłków o niskiej i średniej intensywności głównym paliwem dla organizmu są kwasy tłuszczowe. Tę dobrze znaną zależność przedstawia (orientacyjnie) poniższy wykres.

Spalanie tłuszczu vs. intensywność cardio

Wszystko wygląda pięknie i kusząco. Bo czy nie byłoby cudownie, gdyby rzeczywiście dało się spalać więcej tkanki tłuszczowej przy mniejszym wysiłku? Jednak pojawia się tutaj przynajmniej jedno (a nawet dwa) ale...

Materiał wideo

Poniżej (przed zasadniczym tekstem) materiał wideo na temat "strefy spalania tłuszczu" dostępny na kanale YouTube bloga. Stanowi on uzupełnienie do tego tekstu.

W trakcie leniwego cardio spalamy mniej kalorii

Mimo wcześniej omówionej różnicy, trzeba pamiętać, że w trakcie mniej intensywnego cardio spalimy o wiele mniej kalorii niż w trakcie intensywnego. Różnica w procentowym udziale spalanych kwasów tłuszczowych przestaje być wówczas taka wyraźna. Rachunkowo mogłoby to wyglądać tak.

Spalone Kalorie Kalorie zużyte na tłuszcz
Średnia intensywność 200 60%*200 = 120
Wysoka intensywność 400 35%*400 = 140

Jaki tłuszcz tak naprawdę spalamy?

I to jest największy haczyk i rzadko kiedy się na to zwraca uwagę. "Tłuszcz" w naszym organizmie nie znajduje się tylko pod skórą, ale również otacza i chroni narządy wewnętrzne, znajduje się też w mięśniach oraz w krwi. Rzecz jasna każdy chciałby, żeby jego trening owocował spalaniem tłuszczu podskórnego (bo to on ma wpływ na walory estetyczne sylwetki). Okazuje się jednak, że w trakcie "leniwego cardio" około 25% ze spalanego tłuszczu to właśnie tłuszcz podskórny. Zakładając, że w trakcie leniwego cardio około 75% energii jest uwalniana z tłuszczy, a właśnie 25% z tego to tłuszcz podskórny, to spalając nawet 1000 kcal na tłuszcz podskórny pójdzie 75%*1000*25% = 187,5 kcal (czyli de facto jakieś 19% całego wysiłku).

Pociągnijmy te rachunki dalej. Załóżmy, że w trakcie leniwego cardio w ciągu godziny możemy spalić około 700 kcal (to i tak dość optymistyczne założenie). Wówczas na tłuszcz podskórny pójdzie około 130 kcal. Jeden kilogram tkanki tłuszczowej to około 7500 kcal (co prawda gram tłuszczu to 9 kcal ale tkanka tłuszczowa nie składa się w 100% z tłuszczu). Jeśli podzielimy 7500 przez 130 dostaniemy w przybliżeniu 58 godzin. Tak, 58 godzin leniwego cardio na to, żeby spalić jeden kilogram tkanki tłuszczowej podskórnej!

Podsumowanie

Oczywiście nikomu nie odradzam uprawiania cardio (nawet w strefie "spalania tłuszczu") jednakże warto mieć świadomość, że tego typu zabiegi mają bardzo znikomy wpływ na spalanie tkanki tłuszczowej. Zdecydowanie lepiej (poza odpowiednią dietą) spiszą się tutaj interwały.

Artykuł Czy opłaca się biegać w tzw. „strefie spalania tłuszczu”? pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

Jak odzyskałem wzrok? Mikrosoczewkowa korekcja wzroku Lentivu

$
0
0

Tomasz Saweczko po zabiegu Lentivu w klinice Optegra

Nosiłem okulary od ponad 10 lat. Wzrok zaczął psuć mi się w liceum i przez to (albo dzięki temu) zamiast siedzieć w ostatniej ławce i gadać z kolegami, siadałem w pierwszej. Przez lata wada wzroku sukcesywnie mi się powiększała, aż w końcu zatrzymała się na -4 dioptrii w jednym oku oraz -2,5 dioptrii w drugim. Bez okularów nie byłem w stanie zrobić prawie niczego. Nigdy też nie pokusiłem się o noszenie soczewek. Jakoś nie podobała mi się wizja grzebania sobie w oczach (plus te wszystkie płyny do soczewek etc.). Wada wzroku spowodowała też to, że zazwyczaj uprawiałem tylko sporty indywidualne (pływanie, bieganie, siłownia, jazda na rowerze). Aż tu pewnego pięknego dnia pojawiła się nie lada możliwość - korekcja wady wzroku za pomocą najnowocześniejszej obecnie metody Lentivu. Zabiegowi poddałem się w klinice okulistycznej Optegra pod okiem (nomen omen) pani doktor Katarzyny Skoniecznej.

Na czym polega Lentivu?

Metodę tę nazywa się również "mikrosoczewkową korekcją wzroku". W zarysie polega ona na tym, że laser wytwarza powierzchnię pęcherzyków powietrza w rogówce (można roboczo powiedzieć, że "wycina tkankę" - chociaż dokładnie nie tak to działa). Sama praca lasera trwa około 20 sekund (w jednym oku). Następnie chirurg łączy te pęcherzyki powietrza formując soczewkę, którą potem wyciąga z rogówki. Mówiąc bardziej obrazowo: w środku rogówki laser wycina kawałek tkanki, który potem usuwany jest przez chirurga. W ten sposób zmienia się zdolność skupiająca światła i wada wzroku zostaje skorygowana.

W przeciwieństwie do starszych metod laserowej korekcji wzroku, Lentivu pozwala na o wiele szybszą rekonwalescencję po zabiegu (będę o tym pisać w dalszej części). Wiąże się to z tym, że przy tej technice tkanka wycinana jest wewnątrz rogówki, a nie na zewnątrz jak w starszych technikach (w związku z tym Lentivu jest najmniej inwazyjną z metod laserowej korekcji wad wzroku). A co za tym idzie ryzyko wdania się infekcji jest o wiele niższe (krople z antybiotykiem musiałem brać tylko przez tydzień - profilaktycznie).

Kwalifikacja do zabiegu

Lentivu należy również do metod o najwyższym poziomie bezpieczeństwa. W tym celu m.in. każdy pacjent przechodzi bardzo szczegółowe badania kwalifikacyjne. Trochę one trwają - w moim przypadku wizyta kwalifikacyjna trwała około 3 godzin. Ale miałem przyjemność trafić w ręce doktora Oskara Sleimana. Najzabawniejsze jest to, że doktor Sleiman wypytywał mnie, co porabiam na co dzień. Kiedy poszedłem na dodatkowe badania, postanowił znaleźć mojego bloga w sieci i później chwalił się, że rozwiązał na blogu quiz na temat seksu... (chyba chodziło o ten, ale nie dopytywałem o szczegóły :D). Według danych, które dostałem od klinki, do zabiegu zazwyczaj kwalifikuje się większość krótkowidzów (do -10 dioptrii) i astygmatyków (do 5 dioptrii).

Badanie wzroku przed zabiegiem Lentivu
Przed kwalifikacją do zabiegu wykonywane jest wiele specjalistycznych badań.

Przebieg zabiegu Lentivu

Mój pobyt w klinice trwał około 3 godzin. Wiąże się to z tym, że na początku trzeba przejść jeszcze dodatkowe badania, podpisać papierki i bardzo dokładnie umyć ręce przed wejściem do sali operacyjnej. Później pani pielęgniarka podaje lek przeciwbólowy i syrop na uspokojenie. Potem rozmowa z lekarzem chirurgiem i jeszcze ostatnie badania. Ja miałem to szczęście, że trafiłem na panią dr Katarzynę Skonieczną – przeurocza kobieta. Pani doktor dokładnie wytłumaczyła mi przebieg zabiegu i to, jak mam się zachowywać i czego nie mogę robić w trakcie wykonywania zabiegu. Mimo wyjaśnień i syropku na uspokojenie i tak odczuwałem spory stres.

Badanie przed zabiegiem Lentivu - dr Katarzyna Skonieczna

Ostatnie badanie z doktor Skonieczną przed samym zabiegiem.

Sam zabieg wygląda mniej więcej tak (każde oko jest operowane osobno): Gdy już leżałem na stole pod urządzeniem, za pomocą którego wykonywany jest zabieg, zaklejono mi powieki. Potem lekarz unieruchamia powieki. Do oka zbliża się specyficzna tuba, w której wytwarza się lekkie ciśnienie - ma ona na celu uniemożliwić ruchy gałki ocznej. Następnie chirurg uruchamia laser. W tym czasie musiałem kierować wzrok na zielone światełko, które szybko robi się rozmazane, a potem niewidoczne. Wszystko trwa kilkanaście sekund. Następnie tuba jest „odczepiana” od oka i do gry wchodzi chirurg, który musi wyciągnąć mikrosoczewkę (czyli właściwie część tkanki) z rogówki. To był dla mnie dość nieprzyjemny moment (w końcu grzebano mi w oku). Wyjmowanie mikrosoczewki trwało około 2-3 minuty. W trakcie całego zbiegu nie odczuwałem w ogóle bólu. Cały zabieg trwał łącznie jakieś kilkanaście minut (no może chwilkę dłużej).

W trakcie zabiegu Lentivu w klinice Optegra
Na powyższym zdjęciu widać dobrze tubę, która zostanie potem skierowana na moje oko.

Rekonwalescencja po zabiegu

O moich pierwszych wrażeniach (dobę po zabiegu) pisałem w tym poście na Facebooku. Tutaj postaram się bardziej szczegółowo opisać, jak to w moim przypadku wyglądało. Zaraz po zabiegu oczy były zaczerwienione, nie bolały, ale były bardzo zmęczone i lekko piekły. Zaczerwienienie jednak dość szybko minęło (po kilkunastu minutach). Widziałem już od razu, oczywiście - bez okularów, ale obraz był rozmyty, a do tego oczy były bardzo wrażliwe na światło. Jednak nie było aż tak źle i postanowiłem wrócić do domu komunikacją miejską (korzystanie z taksówki okazało się po prostu niekonieczne, więc najzwyczajniej w świecie zaoszczędziłem). Po powrocie do domu padłem i spałem kilka godzin. Najbardziej wycieńczający był mimo wszystko stres, który towarzyszy chyba każdemu w trakcie zabiegów medycznych (poza tym przed zabiegiem dostaje się też lek na uspokojenie, więc to pewnie dodatkowo zwaliło mnie z nóg).

Drugiego dnia ciągle miałem dość rozmytą wizję. Tak jakbym przed chwilą się popłakał i miał „mokre” oczy – mniej więcej w ten sposób wtedy widziałem. Ale mój stan był już na tyle dobry, że poszedłem przez 6 godzin pomagać znajomym w układaniu stoiska na targach.

Kolejnego dnia już byłem na treningu, a wzrok wracał do pełnej sprawności. Mniej więcej od tej pory zupełnie dobrze widziałem z daleka, choć światła samochodów nocą były jeszcze lekko rozmyte. Problemem było jednak czytanie, zwłaszcza na komputerze. Kiedy piszę ten tekst, jestem jakieś 10 dni po zabiegu i czytanie nie sprawia mi już problemów. Wcześniej czytanie było dla mnie bardzo męczące i ciężko było mi złapać ostrość. Ale to naturalna reakcja moich oczu na gojenie po zabiegu i totalnie nową sytuację.

Podsumowując: na drugi dzień po zabiegu mogłem już normalnie funkcjonować, ogólne odczucie widzenia polepszało się z dnia na dzień, zaś całkowitą sprawność (taką, że wszystko było ostre i wyraźne, a oczy przestały się szybko męczyć) uzyskałem po około 10 dniach od zabiegu.

"Rekonwalescencja głowy" po zabiegu

Na koniec coś, co roboczo postanowiłem nazwać „rekonwalescencją głowy”. Tak jak pisałem na samym początku: nosiłem okulary przez ponad 10 lat. Nadal ciężko mi jest przyzwyczaić się, że nie mam ich na nosie. Ciągle zdarza mi się próbować je poprawiać albo uważać na „okulary”, kiedy ściągam kaptur. Tylko, że ich już tam nie ma… Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak mocno tkwiły we mnie te nawyki. Poza nawykami to przyznam szczerze: ciągle nie mogę uwierzyć, że widzę bez okularów. Moja głowa się jeszcze do tego nie przyzwyczaiła. Naprawdę nie mogę w to uwierzyć, że po prostu „ot, tak” – jak za dotknięciem magicznej różdżki – mogę widzieć więcej.

Artykuł Jak odzyskałem wzrok? Mikrosoczewkowa korekcja wzroku Lentivu pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

Dlaczego płaszcz jest lepszy niż kurtka?

$
0
0

Płaszcz męski, Tomasz Saweczko

Do noszenia płaszcza przekonywałem się przez lata. Zawsze wydawało mi się, że ten element garderoby jest zarezerwowany raczej dla osób "starszych". Nic bardziej mylnego. Kiedy w końcu zdecydowałem się na zakup pierwszego płaszcza moje doświadczenie jesieni i zimy zmieniło się o 180 stopni. Oczywiście tytuł tego tekstu jest tendencyjny, ale postaram się w nim pokazać w jakim sensie płaszcz ma przewagę nad kurką.

Na czym polega przewaga płaszcza nad kurtką?

Oczywiście istnieją ładne kurtki, tak samo jak istnieją brzydkie (albo źle dopasowane) płaszcze. Nie ulega jednak wątpliwości, że płaszcz dodaje powagi, pozwala zbudować wizerunek dojrzałego i eleganckiego mężczyzny. W kurtce nigdy nie będziemy wyglądać tak poważnie i "dostojnie" jak w płaszczu. Sytuacja jest dokładnie taka sama, gdy mielibyśmy porównywać t-shirt z koszulą.

Do tego warto też zwrócić uwagę, że noszenie płaszcza nie wymusza formalnego i sztywnego stylu. Już od lat noszenie płaszcza np. do jeansów nie jest niczym zaskakującym. Zresztą wystarczy wyjść na ulicę i zobaczyć młodych mężczyzn w płaszczach, który nie wyglądają jakby właśnie wyszli z jakiejś oficjalnej uroczystości.

Odpowiedniej jakości płaszcz jest również bardziej oporny na zmiany temperatur. Pewnie kojarzycie taki typ pogody, który można roboczo nazwać "nie wiem jak grubo się ubrać" (albo "rano wychodzę to jest mróz, wracam popołudniu i jest ciepło"). W czasie kiedy wahania temperatur w ciągu dnia są dość duże, płaszcz będzie najlepszym wyborem - pod warunkiem, że został wykonany z naturalnych tkanin (tutaj najczęściej chodzi o wełnę).

Męski płaszcz Lancerto

Płaszcz nie wymusza super formalnego stylu. Bez problemu możemy używać go w smart-casualowych stylizacjach (zdjęcie: Lancerto).

Czym kierować się przy kupnie płaszcza?

Na początku trzeba się przygotować na to, że dobry płaszcz zimowy będzie kosztować co najmniej kilkaset złotych. Wszelkie tańsze wersje będą zrobione z marnej jakości (zazwyczaj sztucznych) materiałów, które raz, że będą się szybciej niszczyć, a dwa będą mniej dostosowane do warunków atmosferycznych. Płaszcz, który obecnie noszę (i jego fragment widzicie na zdjęciu głównym tego tekstu) wykonany jest w ponad 70% z wełny (dokładnie jest to ten model).

Kolejnym podstawowym parametrem jest długość. Tutaj moim zdaniem najbardziej stylowa i praktyczna jest wersja "do pośladków". Płaszcze bardzo długie kojarzą mi się jednak z panami koło 60-ki, poza tym o wiele łatwiej je ubrudzić. Kolejną wadą bardzo długich płaszczy jest to, że praktycznie nie dają szans na podrasowanie stylizacji poprzez dobór spodni. A jeśli już ktoś się decyduje na długi płaszcz, to niech pamięta, że sam powinien być "długi". Na osobach niskich, o krótkich nogach płaszcz, który sięga znacznie poniżej poziomu tyłka wygląda po prostu groteskowo. Skraca nogi, a osoba, która go nosi wygląda jak karzeł (zwłaszcza z tyłu).

Kolejna ważna sprawa: kiedy pójdziesz przymierzać płaszcz to weź pod uwagę to, co chcesz pod nim nosić. Żeby później się nie okazało, że będzie np. za ciasny jeśli w zimniejsze dni postanowisz włożyć pod niego gruby sweter. Jeśli jesteś szczupły to dopasowany płaszcz (zwłaszcza w okolicach bioder) powinien wyglądać na Tobie dobrze. W przypadku osób z brzuszkiem jest poniekąd na odwrót - płaszcz powinien być luźniejszy i lepiej unikać tych dwurzędowych.

Jeśli chodzi o kolor, to najbezpieczniejszy wyborem będzie zawsze czarny, granatowy i szary. Jeśli nie czujesz się dobrze w wybieraniu kolorowych rzeczy, to lepiej nie ryzykuj. A jeśli chcesz już zaszaleć, to najlepiej weź kogoś ze sobą, żeby Ci doradził czy aby przypadkiem w jakimś krzykliwym kolorze nie wyglądasz jak kosmita.

Uwaga! Bardziej szczegółowy tekst na temat dobierania płaszcza możecie zobaczyć tutaj.

Podsumowanie

Płaszcz w budowaniu wizerunku dojrzałego i poważnego mężczyzny kładzie kurtki na łopatki. Trudno sobie wyobrazić męską garderobę bez chociażby jednego płaszcza (nawet jeśli ktoś jeszcze uważa inaczej, to jestem przekonany, że dorośnie jeszcze do zmiany zdania). Oczywiście strój nie czyni z nas odpowiedzialnych i dojrzałych mężczyzn, ale czy ktoś narzeka, gdy dobry produkt został również elegancko zapakowany?

Artykuł Dlaczego płaszcz jest lepszy niż kurtka? pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.


Jedna aplikacja, tysiące ubrań i butów

$
0
0

Aplikacja mobilna Domodi

Nie przepadam za kupowaniem ubrań w centrach handlowych. Zazwyczaj jeśli mam się już wybrać na taki shopping, to wybieram takie godziny, w których jest jak najmniej ludzi. Nie ma nic gorszego niż czekanie w kolejce do przymierzalni albo w kasie, nie wspominając już o przeciskaniu się między ludźmi. Dlatego od czasu do czasu lubię też po prostu kupować odzież i obuwie on-line. Mam kilka preferowanych przez siebie sklepów internetowych, które raz na jakiś czas przeglądam i robię w nich zakupy. Ale co było gdyby był tylko jeden albo tylko jedna aplikacja, która pozwalałaby zapanować nad (niemal) wszystkimi sklepami internetowymi z odzieżą i obuwiem? Coś jak One Ring to rule them all [...]. :)

Aplikacja Domodi przy kawie

Aplikacja Domodi

Takim rozwiązaniem jest właśnie aplikacja Domodi, którą przygotował serwis o tej samej nazwie. Dzięki niej jesteśmy w stanie w jednym miejscu przeglądać oferty wielu sklepów internetowych. Żeby jednak nie przedłużać, to zobaczmy jak aplikacja wygląda w praktyce.

Aplikacja mobilna Domodi
Zrzuty pierwszych okien aplikacji. Po rejestracji na ekranie powitalnym mamy do wyboru podstawowe kategorie oraz listę aktualnych artykułów z serwisu Domodi.

POBIERZ APLIKACJĘ DOMODI

Podstawowe funkcje - sortowanie i ulubione produkty

Wchodząc w daną kategorię produktów możemy sortować je na różne sposoby, jedną z opcji jest np. wybór koloru albo widełek cenowych. Jeśli spodoba nam się jakiś produkt, to klikając serduszko możemy go dodać do ulubionych. W ten sposób wszystkie interesujące nas produkty mamy w jednym miejscu.

Aplikacja mobilna Domodi - ulubione i sortowanie
Od lewej: opcje filtrowania wyników, wyniki filtrowania (majtki, kolor czerwony), lista ulubionych produktów.

Możemy również sortować produkty według "największej popularności", w praktyce oznacza to, że u góry pojawią się produkty, które zostały przez najwięcej osób dodane do ulubionych (więc im więcej będzie użytkowników tej aplikacji, tym lepiej ten typ sortowania będzie działać).

Wyprzedaże oraz dodatkowe kody rabatowe

Aplikacja Domodi ma również osobną zakładkę o nazwie "wyprzedaże", można tam znaleźć niekończącą się listę produktów, na które obecnie jest przecena. Ale to nie wszystko, część zniżek zarezerwowana jest dla osób korzystających z aplikacji. Wówczas na produkcie pojawia się specjalna naklejka z napisem "Koda rabatowy X%" (rzućcie okiem na poniższe zdjęcia). Wówczas można pobrać ten kod i skorzystać z niego w danym sklepie internetowym.

Aplikacja Domodi - rabaty
W aplikacji dostępne są dodatkowe kody rabatowe.

Stylizacje i zestawy

To bardzo ciekawa część aplikacji Domodi, tylko niestety jest jeden szkopuł - zdecydowana większość stylizacji i zestawów jest dedykowana kobietom i niestety póki, co nie da się tego sortować ze względu na płeć. Ta część aplikacji według mnie powinna doczekać się dopracowania. Chociaż pewnie problem polega też na tym, że stylizacje pochodzą z serwisu Domodi, zaś te najczęściej dodają kobiety. Więc Panowie, do dzieła! :)

Pobierz aplikację

Aplikacja Domodi jest dostępna na Androida i na iOS, możecie ją pobrać i dać znać w komentarzach jak wam się podoba. :)

ANDROID

 

iOS

Wpis powstał przy współpracy z serwisem Domodi.pl

Artykuł Jedna aplikacja, tysiące ubrań i butów pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

Jak wybrać płaszcz na jesień i zimę?

$
0
0

Jak wybrać płaszcz męski na jesień i zimę?

"Kiedy byłem chłopcem, nosiłem kurtki. Kiedy stałem się zaś mężczyzną, zacząłem nosić płaszcze". Szkoda, że nie mogę tu dopisać jakiegoś sławnego nazwiska, bo sam wymyśliłem ten cytat. Zresztą już pisałem na blogu o wyższości płaszcza nad kurtką. Oczywiście traktujcie to z przymrużeniem oka. Kurtki też są ok.

Jednakże płaszcz (jako taki) towarzyszy ludzkości od zarania dziejów. Poza tym jest to taka część garderoby, bez której ciężko się obyć w dorosłym życiu. Ciężko sobie wyobrazić, że idzie się na jakąś formalną uroczystość w kurtce. Płaszcz po prostu potrafi dodać mężczyźnie elegancji i pewności siebie. Ponadto jest bardzo praktyczny i jeśli zrobiony jest z dobrego materiału, to po pierwsze: będzie nadawać się na -20 stopni i na +10 sponi; po drugie: posłuży przez wiele lat.

Na początku chciałem Wam pokazać jak wyglądają najbardziej klasyczne modele. Po prostu warto w pewnym punkcie swojego męskiego życia się w tym temacie wyedukować i dowiedzieć się, co to jest np. dyplomatka albo bosmanka i ewentualnie na jaką okazję by się nadawały.

Klasyczne modele męskich płaszczów

Dyplomatka

Najbardziej klasyczne modele dyplomatek są jednorzędowe i powinny sięgać mniej więcej do kolan. Dyplomatka zawsze kojarzona była z garderobą arystokracji, zresztą jej anglojęzyczna nazwa (chesterfield) pochodzi od szóstego hrabiego Chesterfield. Współczesne modele mogą odchodzić miejscami od klasycznego wzorca. Mogą być dwurzędowe albo nie sięgać aż do samych kolan. Dyplomatka będzie doskonałym płaszczem na oficjalne uroczystości (np. może służyć jako wierzchnie okrycie przed studniówką albo ślubem).

 

Bosmanka

Angielka nazwa z jaką możecie się spotkać to "peacoat" (pochodzi od holenderskiego "pij" - nazwa materiału). Jest to dwurzędowy wełniany płaszcz z charakterystycznymi otwartym klapami. W klasycznej wersji powinniście również oczekiwać drewnianych guzików. Polska nazwa pochodzi najprawdopodobniej stąd, że bosmankę w XVII wieku nosili marynarze. Ten typ płaszcza doskonale będzie nadawać się na eleganckie przyjęcie.

 

Płaszcz męski (budrysówka)
SZUKAJ

Budrysówka

Angielska nazwa to "duffle coat", która lepiej tłumaczy pochodzenie tego typu płaszcza. Duffle to małe belgijskie miasteczko, które od wieków słynęło z produkcji grubej dwustronnej wełny. W trakcie II Wojny Światowej Królewska Marynarka Wojenna złożyła w Duffle zamówienie na okrycia dla żołnierzy. Tak rozpoczęła się kariera budrysówki, to też kolejny przykład na to jak "moda wojskowa" przenika do tej codziennej. Płaszcz ten charakteryzują przede wszystkim cztery drewniane kołeczki w roli guzików. Nie nadaje się ona na zbyt formalne uroczystości. Spośród klasycznych modeli płaszczów męskich ten jest najbardziej "młodzieżowy". Można też się spierać czy to płaszcz czy kurtka.

 

Trencz

Inna nazwa to prochowiec (chociaż można dyskutować czy należy używać tych pojęć zamiennie, jeszcze inna nazwa, z którą można się spotkać to "płaszcz polo"). Ten typ płaszcza ma charakterystyczny kołnierz (przynajmniej w klasycznych modelach) oraz pas. Jego popularność zaczęła się 1901 roku, kiedy to projektant Thomas Burberry przygotował go dla brytyjskiego departamentu wojny (The War Office). Powinien Wam się też kojarzyć z filmami gangsterskimi albo z… inspektorem Gadgetem. :) Nie jest to też superformalny typ płaszcza więc raczej zaleca się go na mniej oficjalne okoliczności.

 

Płaszcz męski (fashion)
SZUKAJ

Płaszcze typu "fashion"

Oczywiście to robocza nazwa i nie jest to grupa klasycznych rodzajów płaszczów. Modele typu "fashion" są bardziej wymyślne i (czasami ekstrawaganckie). U niektórych mogą wywoływać wiele emocji. Raczej nie są w centrum zainteresowania większości mężczyzn. Cóż, nie każdy chce mieć tu coś podwinięte, tam coś zwisające i tu niesymetryczne. Jednak jeśli ktoś czuje się dobrze w takich rodzajach płaszczów to czemu nie? Nie ryzykowałbym jednak ubierania ich na bardzo formalne okazje (chyba, że to typowo modowe eventy). Więcej odzieży wierzchniej w tym stylu można znaleźć tutaj.

Z jakiego materiału powinien być dobrej jakości płaszcz?

Nie ulega żadnej wątpliwości, że płaszcz powinien być z wełny. Niektóre modele zawierają dodatek kaszmiru (np. 10%), to bardzo cenny rodzaj wełny. Oczywiście istnieją różne odmiany różnej jakości. Za sweter z kaszmiru najwyższego sortu można zapłacić od kilkuset do kilku tysięcy złotych... Dzięki temu materiałowi możecie mieć pewność, że płaszcz będzie nadawać się zarówno na bardzo niskie temperatury, jak również na typowo jesienne w okolicach 10 stopni. Ponad wszystko należy wystrzegać się płaszczów z syntetycznych materiałów. Po prostu takie nie przepuszczają powietrza i będziecie się w nich pocić jak bury osioł.

Jakiej długości płaszcz wybrać?

Żeby w ogóle coś nazwać płaszczem, to wypadałoby, żeby sięgał przynajmniej do środka pośladków. Warto też przyjąć zasadę, że płaszcz powinien sięgać co najwyżej do kolan. Ma to swoje praktyczne aspekty (będzie się mniej brudzić, a pranie płaszcza wymaga interwencji w pralni chemicznej). Poza tym płaszcze sięgające niemal do kostek (z całym szacunkiem) kojarzą mi się raczej panami w podeszłym wieku. Możecie w takim po prostu wyglądać jak dziad listopadowy...

Załóżmy zatem, że bierzmy pod uwagę jedynie płaszcze sięgające maksymalnie do kolan. Najprostsza zasada, której warto się trzymać jest następująca.

Jeśli jesteś wysokim facetem, to praktycznie możesz wybierać jak chcesz. Jeśli zaś jesteś niskiego lub średniego wzrostu musisz bardzo uważać z dłuższymi płaszczami. Optycznie będą one skracać Twoje nogi, co sprawi, że będziesz wyglądać komicznie (zwłaszcza od tyłu). Jeśli zaś jesteś bardzo wysoki, to dłuższy płaszcz pozwoli skrócić długość nóg i nieco Cię optycznie zmniejszy. Innymi słowy (w uproszczeniu): długość płaszcza najlepiej dobierać proporcjonalnie do wzrostu.

Płaszcz jednorzędowy czy dwurzędowy?

Tutaj znowu zadecyduje budowa Twojego ciała.

Jeśli masz "brzuszek" jesteś przy kości, to unikaj dwurzędowych płaszczów (to samo tyczy się marynarek). Dwurzędowy płaszcz sprawi, że będziesz wyglądać jeszcze obszerniej. Z drugiej strony, dwurzędówka będzie doskonałym rozwiązaniem dla facetów "wiecznie chudych". Dwurzędowe rozstawienie guzików sprawi, że będziecie wyglądać trochę masywniej niż jest w rzeczywistości. Dobrze zbudowani szczęściarze mają w tym przypadku zupełną dowolność.

Dopasowanie płaszcza

Tutaj też wszystko rozgrywa się o sylwetkę. Ogólne zasady są następujące.

Jeśli masz dobrą sylwetkę i jesteś "przypakowany", to nie wybieraj zbyt mocno przylegającego płaszcza. Ta sama zasada tyczy się panów przy kości (będziecie wyglądać w obcisłych rzeczach jak karykatura mężczyzny). Panowie z brzuszkiem powinni również uważać na zbyt luźne płaszcze, które sprawią, że będą bardziej podobni do Buki niż Rogera Moore'a. W przypadki facetów bardzo szczupłych również warto unikać bardzo dopasowanych płaszczów, no chyba, że chcecie, żeby nie było Was z boku widać.

Przy doborze dopasowania płaszcza zastanówcie się też, co zamierzacie pod nim nosić. Jeśli przymierzacie go w sklepie stacjonarnym nie ściągajcie z siebie swetra czy też marynarki. Żeby się potem nie okazało, że jak założycie coś pod płaszczem to ledwo się w niego wciśniecie.

Kolor

Oczywiście najbezpieczniejszą opcją jest czarny płaszcz. Będzie on zresztą pasować zarówno na pogrzeb jak i wesele. Osobiście raczej odradzam płaszcze jasne (np. szare) ponieważ bardzo łatwo je zabrudzić. Jeśli lubicie poeksperymentować z kolorami to droga wolna. Czarny płaszcz jest bezpieczny, ale z drugiej strony trochę nudny. Najbardziej uważałbym jednak w przypadku osób o lekko puszystej sylwetce, kolory (zwłaszcza jasne odcienie) mogą sprawić, że będziecie wyglądać mniej korzystnie. W Waszym przypadku najlepsza będzie czerń lub ciemny granat. A dla tych, którzy lubią podążać za trendami polecam zainteresować się rdzawym kolorem płaszcza, ewentualnie rdzawo-beżowym.

Zdjęcie główne pochodzi z kolekcji Lancerto.

Artykuł Jak wybrać płaszcz na jesień i zimę? pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

Golarka Philips 7000 – wyższy poziom golenia

$
0
0

Golarka Philips Series 7000

Dziś w moje ręce wpadło kolejne urządzenie do golenia i pielęgnacji twarzy. Tym razem jest to produkt z wyższej półki, a mianowicie golarka Philips serii 7000. Jest ona wyposażona w cały szereg różnych funkcji, które mają na celu ułatwić nam sprawne golenie bez podrażnień. Na zdjęciu głównym tego tekstu widać w przybliżeniu tzw. pierścienie Comfort, które złożone są z tysięcy drobnych koralików. Powierzchnia, która w ten sposób powstaje stawia mały opór w trakcie golenia, a co za tym idzie: golenie odbywa się wygodnie i komfortowo. Sam dawno nie korzystałem z tego typu golarek (zresztą dość rzadko golę zarost na twarzy całkowicie) i bez bicia przyznaję, że wygoda takiego golenia jest o wiele większa w porównaniu z goleniem trymerem, a potem "zerowaniem" jednorazówką.

Wyświetlacz golarki

Wyświetlacz golarki Philips serii 7000 z pewnością zasługuje na gorącą pochwałę za sam design. Poza poziomem naładowania golarki możemy również dowiedzieć się z niego, kiedy urządzenie wymaga czyszczenia, kiedy głowice powinny zostać wymienione, czy włączona jest blokada podróżna lub czy poziom naładowania akumulatora jest skrajnie niski.


[video width="1076" height="606" mp4="http://www.facetemjestem.pl/wp-content/uploads/2016/11/philips-series-7000-wyswietlacz.mp4" loop="on" autoplay="on"][/video]

Zawartość zestawu

Zacznę od omówienia wszystkich akcesoriów, które są dołączone do golarki (całość widać na zdjęciu poniżej). Poza samą golarką i końcówką z pierścieniami Comfort do dyspozycji mamy również trymer (z 5 możliwymi ustawieniami) oraz szczoteczkę do czyszczenia twarzy. Do zestawu dołączona jest również ładowarka oraz "stacja dokująca", czyli urządzenie, które służy do czyszczenia golarki (do tego 3 pojemniki z płynem do czyszczenia).

Golarka Philips series 7000 - wszystkie akcesoria

Philips serii 7000 - na mokro lub na sucho

Oczywiście to urządzenie marki Philips można używać zarówno na morko jak i na sucho (czyli możemy się nim golić np. pod prysznicem). Jednakże dość istotnym faktem jest to, że w trakcie pracy z tą golarką możemy swobodnie używać kremu, pianki lub żelu do golenia (obecnie nie jest to standardem przy urządzeniach, które są wodoodporne i używanie ich z kosmetykami do golenia mogłoby je uszkodzić). To bardzo dobra wiadomość dla osób, które mają bardzo wrażliwą skórę i chciałyby się golić właśnie w ten sposób. Stosowanie odpowiednich kosmetyków w trakcie golenia może znacznie zredukować podrażnienia i podnieść komfort golenia.

Philips serii 7000 - używanie z wodą
Golarkę Philips serii 7000 można używać na morko (nawet z kosmetykami do golenia).

Szczoteczka do czyszczenia twarzy

Szczoteczka, która jest dołączona do zestawu golarki Philips serii 7000 jest wyjątkowo delikatna (włoski są bardzo miękkie). Pozwala ona w nieinwazyjny sposób oczyszczać skórę twarzy. Najlepiej zaś spisuje się jeśli mamy nieco dłuższy zarost i chcemy efektywnie oczyścić skórę pod nim (chyba każdy kto nosił nawet krótką brodę wie jak czasem ciężko jest doczyścić wtedy skórę twarzy i uniknąć jej podrażnień).

Philips series 7000 - szczoteczka do twarzy

Końcówka z trymerem

Urządzenie jest również wyposażone w trymer, który ma 5 ustawień długości, które zmienia się poprzez kliknięcia (można też całkowicie ściągnąć nasadkę z trymera). Ze względu na małą wielkość tego trymera trzeba liczyć się z tym, że przycinanie dłuższych włosów może zająć troszkę więcej czasu, ponieważ trymer będzie wymagać częstszego opłukiwania.

[video width="1200" height="676" mp4="http://www.facetemjestem.pl/wp-content/uploads/2016/11/philips-series-7000-trymer.mp4" loop="on" autoplay="on"][/video]

Podsumowanie i ogólne wrażenia użytkowania

Golarka Philips serii 7000 to zaawansowane urządzenie, które na wyposażeniu zawiera przydatne akcesoria takie jak szczoteczka do czyszczenia twarzy i trymer. Pierścienie Comfort zainstalowane w golarce faktycznie zasługują na swoją nazwę, ponieważ golarką bardzo przyjemnie "jeździ się" po twarzy. Sporą zaletą jest również fakt, że można korzystać z tego urządzenia razem z kosmetykami do golenia (np. żelem/kremem do golenia). Chociaż nawet goląc się nią na sucho należy spodziewać się minimalnej ilości podrażnień (chociaż mimo wszystko osobiście nie polecam takiego rozwiązania). Warto też na koniec wspomnieć, że już kilka minut ładowania tego urządzenia wystarcza do szybkiego golenia.

Artykuł Golarka Philips 7000 – wyższy poziom golenia pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

Anka i Danka, zadanie z próbnej matury z matematyki, które nadawałoby się na język polski

$
0
0

Anka i Danka zadanie z matematyki próbnej

Zadanie z próbnej matury w listopadzie 2016 o Ance i Dance zrobiło mniej więcej taką samą karierę jak zadanie o ojcu i synu zbierających jabłka. Jako matematyk z wykształcenia, poczułem się w obowiązku poruszyć ten temat na blogu. Chciałbym was przekonać do dwóch rzeczy: 1) to zadanie można rozwiązać bardzo łatwo (wprowadzając tylko jedną niewiadomą), 2) to zadanie bardziej nadawałoby się na maturę z polskiego niż z matematyki. Ale po kolei.

Na wstępie chciałbym też zaznaczyć, że nie ma znaczenia czy jesteście maturzystami, czy osobami przed czy dawno po maturze (i np. macie już trzy razy więcej lat niż kiedy pisaliście ten egzamin). To zadanie niesie ze sobą kilka wartościowych lekcji dla każdego.

Anka i Danka, proste rozwiązanie zadania

Rzućcie szybko okiem na samą treść zadania.

TREŚĆ ZADANIA

Gdy Anka miała tyle lat, ile Danka ma teraz, to była od niej trzy razy starsza. Gdy Danka będzie miała tyle lat, ile Anka ma teraz, Anka będzie miała 42 lata. Ile lat obecnie ma każda z dziewcząt?

Nie wdając się w szczegóły sprawa wygląda tak: mamy Ankę i Dankę, trzy punkty w czasie ("kiedyś", "teraz" i "w przyszłości") i związki między wiekiem tychże panien. Zanim przejdę do rozwiązania, pozwólcie mi wtrącić taką dygresję. Czym właściwie są niewiadome? Najbardziej łopatologiczne wytłumaczenie jest takie: "to takie znaczki" - i to właściwie wystarcza jako cała definicja. Niewiadome to znaczki (w domyśle "coś oznaczają").

To teraz pomyślmy ile zmiennych (niewiadomych) potrzebujemy do rozwiązania tego zadania? Specjaliści z Operonu potrzebowali aż trzech (co może budzić niepokój w umysłach wielu młodych ludzi nieobytych ze znaczkologią). Postawmy inaczej pytanie (bardziej przyjaźnie): "co wystarczy znać, żeby rozwiązać to zadanie?", odpowiedzi jest wiele, ale np. wystarczyłoby znać wiek Anki "kiedyś". Gdybyśmy znali ten wiek, to krok po kroku otworzylibyśmy pozostałe informacje z zadania (aplikując do tej informacji zależności z zadania). Co z tego wynika? Że wystarczy nam jedna niewiadoma. Nich więc "t" oznacza wiek Anki "kiedyś".

Teraz wprowadźmy wszystko to co opisałem powyżej w tabelkę. Póki co wypełniłem jedno pole, w które wpisałem zmienną "t" (w miejscu w tabelce, które oznacza wiek Anki "kiedyś").

Anka Danka Czas
t - "kiedyś"
- - "teraz"
- - "w przyszłości"

Teraz możemy przejść do rozwiązywania zadania. W tym momencie kłania się tak naprawdę tylko i wyłącznie umiejętność czytania ze zrozumieniem (zresztą do tej pory w tym, co pisałem nie było ani grama matematyki (w potocznym jej rozumieniu).

Przypomnijmy sobie pierwsze zadanie: "Gdy Anka miała tyle lat, ile Danka ma teraz, to była od niej trzy razy starsza". Skupcie się i pomyślcie jak można to zdanie opisać prościej? "Gdy Anka miała tyle lat..." - "Kiedyś Anka miała ileś lat", "kiedyś Anka", więc to jest nasze "t", które oznaczało to ile Anka miała kiedyś lat. Dalej "Anka miała tyle ile Danka ma teraz", więc Danka ma teraz "t" lat. Ostatnia część zdania odnosi się do Anki z przeszłości i wiemy, że miała wtedy 3 razy więcej lat niż Danka teraz (Danka ma teraz "t" lat). Więc możemy zamienić początek zdania i dostać je w takiej postaci "Gdy Anka miała t lat, to Danka miała (1/3)*t lat, Danka teraz ma t lat". Wpiszmy to w tabelkę.

Anka Danka Czas
t (1/3)*t "kiedyś"
- t "teraz"
- - "w przyszłości"

Spójrzcie teraz na kolumnę Danki. "Kiedyś" miała (1/3)*t lat, "teraz" ma t lat, więc ile czasu minęło o "kiedyś" do "teraz"? No oczywiście t-(1/3)*t lat, czyli (2/3)*t lat. Zakładamy, że dla Danki i Anki czas leci tak samo (patrz: paradoks bliźniąt), więc skoro "kiedyś" Anka miała t lat, to "teraz" musi mieć t+(2/3)*t lat (bo od "kiedyś" do "teraz" minęło (2/3)*t lat). Tabelka więc wygląda teraz tak.

Anka Danka Czas
t (1/3)*t "kiedyś"
t+(2/3)*t t "teraz"
- - "w przyszłości"

Musimy przeanalizować jeszcze drugie zdanie z zadania: "Gdy Danka będzie miała tyle lat, ile Anka ma teraz, Anka będzie miała 42 lata". Początek mówi nam "w przyszłości Danka będzie miała tyle lat ile Anka ma teraz", co to oznacza? Że "w przyszłości Danka będzie miała t+(2/3)*t lat (tyle ile Anka "teraz" - patrz tabelka wyżej). Więc możemy teraz uzupełnić rubrykę z wiekiem Danki "w przyszłości" i wpisać tam t+(2/3)*t. Już jesteśmy prawie na finiszu, trochę cierpliwości. :) Rzućcie najpierw okiem na zaktualizowaną tabelkę.

Anka Danka Czas
t (1/3)*t "kiedyś"
t+(2/3)*t t "teraz"
- t+(2/3)*t "w przyszłości"

Ile czasu minęło od "teraz" do "w przyszłości"? Danka teraz ma t lat, "w przyszłości" będzie mieć t+(2/3)*t, więc między "teraz", a "w przyszłości" minie t+(2/3)*t-t lat, czyli (2/3)*t lat. Więc Anka, która teraz ma t+(2/3)*t lat, będzie mieć (t+(2/3)*t) + (2/3)*t lat, czyli t+(4/3)*t lat. Mało tego, z ostatniej części drugiego zdania zadania wiemy, że Anka będzie miała wtedy dokładnie 42 lata. Więc t+(4/3)*t = 42 i dopiero teraz w grę wchodzą kompetencje matematyczne na poziomie wczesnego gimnazjum (lub późnej podstawówki, do tej pory jeśli była tu matematyka to tylko na poziomie podstawówki). Tabelka po aktualizacji wygląda jak poniżej.

Anka Danka Czas
t (1/3)*t "kiedyś"
t+(2/3)*t t "teraz"
t+(4/3)*t t+(2/3)*t "w przyszłości"

Jeśli rozwiążemy równanie t+(4/3)*t = 42, to dostaniemy, że t = 18 i cała tabelka wygląda konkretnie jak następuje. Btw, w tym momencie możecie też w ramach ćwiczenia spróbować stworzyć tabelkę od nowa korzystając tylko z tego, że wiemy, że t = 18 (zobaczycie na konkretnym przykładzie cały proces, który opisałem tutaj jako wariacje na temat znaczka "t" i ułamków).

Anka Danka Czas
18 6 "kiedyś"
30 18 "teraz"
42 30 "w przyszłości"

I gotowe!

Podsumowanie

Może dalej znajdą się osoby, które będą twierdzić, że to co opisałem powyżej jest niesłychanie skomplikowane. Może warto przeczytać całe rozumowanie jeszcze raz, żeby zobaczyć, że naprawdę nie dzieją się tutaj cuda. Kluczowy problem w całym zadania polegał na rozczytaniu treści. Dlatego właśnie uważam, że tak naprawdę to zadanie sprawdzało umiejętność czytania ze zrozumieniem (podstawowe zadania na maturze z języka polskiego).

PS Anka ma teraz 30 lat, a panie z zadania zostały nazwane dziewczętami. Ja mam 29 lat, dlatego od teraz mówcie do mnie per "chłopcze". :D

Artykuł Anka i Danka, zadanie z próbnej matury z matematyki, które nadawałoby się na język polski pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

Trening i dieta Q&A

$
0
0

Trening i dieta Q&A

Cześć, rozpoczynam pracę nad nowym dużym projektem związanym z treningiem i dietą. Wiem, że to temat, który swego czasu zdominował ten blog. Ale tak naprawdę ta tematyka została tutaj za mało "rozgrzebana" i wiem, że nawet czytając wszystkie wpisy na blogu z tej tematyki ciężko byłoby komukolwiek wyciągnąć wszystkie niezbędne informacje.

Dlatego postanowiłem podjąć się karkołomnego zadania: zaczynam pracę nad kompleksowym e-bookiem na ten temat. Jedna spójna konkretna publikacja, w której krok po kroku wyjaśniam wszystkie najbardziej istotne kwestie w taki sposób, żeby osoba kompletnie zielona, mogła po lekturze tego e-booka rozpocząć pracę nad swoją sylwetką.

Z drugiej strony, w tej tematyce siedzę już dość długo i wiele kwestii (siłą rzeczy) wydaje mi się być oczywistymi. Dlatego właśnie piszę ten wpis, żeby poprosić was o pomoc. W poniższej ankiecie możecie wpisywać pytania dotyczące treningu i diety, które was nurtują. Pomyślcie, że spotykacie się z jakimś trenerem: jakie pytania byście mu zadali? Co chcielibyście, żeby wam wyjaśnił?

Jeśli poniższy formularz źle się wyświetla możesz skorzystać z tego linku.



Dzięki wielkie za pomoc! :)

Artykuł Trening i dieta Q&A pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

Jak dobrać i nosić marynarkę?

$
0
0

Tomasz Saweczko (Łysy) - marynarka Lancerto

Nie jestem wielkim fanem oficjalnego stylu, nawet smart casualowe stylizacje nie towarzyszą mi na co dzień. Ma to związek ze sportowym trybem życia, który prowadzę. O wiele łatwiej jest iść na trening w t-shircie niż w koszuli, którą potem trzeba przebierać. Niezależnie od tego: kiedyś musi przyjść kryska na Matyska. Umiejętność ubrania się w mniej lub bardziej oficjalny sposób powinien posiąść każdy szanujący się mężczyzna. Z tego tekstu dowiecie się nie tylko jak dobrać marynarkę, ale również jakich błędów unikać w trakcie jej noszenia, żeby nie popełnić towarzyskiego faux pas.

Ten wpis udało mi się zrealizować dzięki marce Lancerto i wszystkie przedstawione w tym wpisie marynarki oraz koszule pochodzą od nich. Szczególnie zachęcam do zapoznania się z ich ofertą marynarek, która jest całkiem spora, ciekawa i w bardzo przystępnych cenach.

Dobieranie odpowiedniego rozmiaru marynarki

To pierwsze zadanie, przed którym stoimy w trakcie zakupu marynarki. W większości tzw. “sieciówek” marynarki mają podobne oznakowanie jak t-shirty (czyli XS, S, M itd.). W sklepach z wyższej (niekoniecznie dużo wyższej) półki spotykamy się już z bardziej wyrafinowanymi oznaczeniami. Np. marynarka w rozmiarze “176/104”. Pierwsza liczba oznacza wysokość wyrażoną w centymetrach, a druga obwód w klatce piersiowej na wdechu (mierzony na wysokości sutków). Do pierwszej liczby nie należy przywiązywać aż tak wielkiej wagi (jeśli ktoś ma 179cm wzrostu to “176” powinna być ok), za to druga liczba ma już dużo większe znacznie, bo będzie mieć wpływ na swobodę w trakcie noszenia marynarki.

W jeszcze innych sklepach można spotkać szczegółowe tabelki, w których rozmiary wymiary marynarki są dokładnie opisane (to najpewniejsza metoda w trakcie zakupów przez internet).

Jaka powinna być długość rękawa w marynarce?

Rękawy marynarki powinny sięgać do nasady kciuka. Przy czym nasada kciuka to nie ta druga kostka od góry, lecz punkt znajdujący się niemal przy nadgarstku.

Istnieje też inna respektowana zasada. Mankiet koszuli powinien kończyć się na przegubie nadgarstka, natomiast rękaw marynarki 1-1,5 cm wyżej (chodzi o to, żeby było widać kawałek koszuli).

Za długi rękaw marynarki
Na tym zdjęciu ewidentnie widać, że moja marynarka wymaga skrócenia rękawów u krawca (materiał zaczyna się za bardzo zaginać i falować). Za to w barkach jest wszystko w porządku.

Jaka powinna być długość marynarki?

Standardowa zasada sugeruje, żeby marynarka dzieliła ciało od kołnierzyka po buty na dwie równe części. W przypadku eleganckiego garnituru zasada jest nieco inna i mówi, że marynarka powinna zasłaniać całe pośladki.

Tylne cięcia (tzw. szlice) nie powinny się rozchodzić. Jeśli tak się dzieje, to znaczy, że marynarka jest za mała.

Klapy marynarki

Klapy marynarki powinny swobodnie opierać się na klatce piersiowej i nie powinny się załamywać.

Klapy marynarki
Na powyższym zdjęciu widać, że klapy są ułożone swobodnie (jednak pojawia się mały problem z rękawami).

Położenie marynarki na barkach

Marynarka w barkach powinna się lekko unosić i tworzyć kulisty kształt. Czasami (zwłaszcza w przypadku osób o małych barkach) stosuje się w tym miejscu specjalne “poduszki”. Jeśli nawet poduszki nie pomagają, to znak, że najprawdopodobniej powinieneś wybrać inny fason marynarki (po prostu ta nie pasuje do Twojej budowy ciała). Zwróć uwagę jak wygląda marynarka u mężczyzn, którzy się garbią, żeby zobrazować sobie ten problem.

Plecy marynarki

Żeby sprawdzić czy plecy marynarki są odpowiednio dopasowane trzeba po prostu sprawdzić czy na tkaninie na plecach nie pojawiają się żadne fałdy. Zresztą, rzućcie okiem na zdjęcie główne tego wpisu, przytrzymuję na nim lekko marynarkę dłonią z tyłu. W efekcie na plecach pojawiła się bruzda. Przytrzymanie marynarki spowodowało napięcie, które naciągnęło i wybrzuszyło tkaninę.

Kołnierzyk marynarki i koszula

Kołnierzyk marynarki powinien dość ściśle przylegać do kołnierzyka koszuli. Klasyczna zasada mówi, że kołnierzyk koszuli powinien wystawać ponad kołnierzyk marynarki o około 1,5 do 2 cm.

Poprawki krawieckie

Jak to mawiają klasycy “marynarka z haka nigdy nie będzie dobra”. Jest w tym nutka przesady, ale czasami nie ma innego wyjścia niż oddać marynarkę do krawca (poprawki będą znacznie tańsze niż produkcja marynarki na wymiar). Pamiętaj, że poprawki krawieckie mają swoje ograniczenia. Jednym z najbardziej problematycznych miejsc są barki. Dlatego kupując marynarkę największą uwagę zwróć właśnie na ten element. Sporym problemem dla krawca mogą być też klapy marynarki, dlatego na nie również warto zwracać baczną uwagę. W przypadku kołnierzyka i rękawów o wiele łatwiej poprawić coś u krawca (chociaż też są tutaj pewne ograniczenia).

Podstawowe zasady noszenia marynarki

Jak to jest z tymi guzikami? Który zapiąć, kiedy rozpiąć? W tej części odpowiem między innymi na te pytania.

Łysy tańczy
"Łysy pijalny lub niespełna rozumu".

O zapinaniu guzików w marynarce

W tym zagadnieniu można się troszkę pogubić. Ale zasady wyglądają tak. 1. Jeśli marynarka ma jeden guzik, to nie ma wątpliwości, który zapiąć. 2. Jeśli marynarka ma dwa guziki, to zapinamy górny guzik. 3. Jeśli marynarka ma trzy guziki, to zapinamy środkowy guzik. 4. W marynarce dwurzędowej zapinamy środkowy guzik (ten, który się da po jedna linia guzików w takich marynarkach pełni rolę czysto ozdobną i i tak nie da się ich zapiąć.

Jeśli chcemy przestrzegać dobrych obyczajów, to marynarka powinna być zapięta, kiedy stoimy, a rozpięta, kiedy siadamy. Zasada ta nie dotyczy marynarki dwurzędowej - ona zawsze powinna być zapięta.

Butonierka

Nie należy jej mylić z kieszenią na poszetkę (tzw. brustasza). Butonierka to niewielki otwór w lewej klapie marynarki, do którego wkłada się (nie przyczepia) żywy kwiat. W bardzo formalnych okolicznościach kwiatem powinna być biała chryzantema. W innych okolicznościach można do butonierki włożyć: biała gardenia, niebieski bławatek, biały lub czerwony goździk. Z premedytacją kilka dwa zdania temu napisałem “nie przyczepia”, bo jak powiada Adam Granville (autor zaskakująco zabawnej i rozrywkowej książki “Gentleman. Mam zasady”).

«« Wieczną hańbą okrywa się natomiast mężczyzna, który sobie kwiat do klapy przypina. Jest to tzw. korsaż, zarezerwowany dla pań. Pamiętajmy o prostej regule: mężczyzna zawsze wkłada do dziurki. »»

Brustasza

Brustasza to kieszeń, do której wkłada się poszetkę (ozdobną chusteczkę). Istnieją dwie szkoły doboru poszetki: w kolorze korespondującym z krawatem lub w kolorze kontrastowym do niego. Często spotykaną praktyką jest stosowanie poszetki w sytuacji, kiedy nie korzysta się z krawata. Klasycy dostają od tego wypieków na twarzy, ale dla mnie jest to w zupełności akceptowalny styl (niekoniecznie super formalny).

Identyfikatory

Jeśli musisz nosić identyfikator (np. w trakcie jakiejś konferencji) to najlepiej przypiąć go po prawej stronie marynarki. Ta zasada ma swoje praktyczne uzasadnienie: witamy się prawą dłonią, więc w ten sposób ułatwisz nowo poznanej osobie przeczytania Twojego imienia i nazwiska, znajdujących się na identyfikatorze.

Wewnętrzne kieszenie marynarki

Nie ma chyba niczego gorszego niż wypchane kieszeni marynarki. W ten sposób zamiast elegancko mężczyzna zaczyna wyglądać niechlujnie i niepoważnie. Niektórzy mówią wprost: do wewnętrznych kieszeni marynarki nie powinno się niczego wkładać. Osobiście jednak jestem zdania, że to idealne miejsce na przechowywanie np. wizytownika (a w moim przypadku również chusteczek, bo zawsze mam katar).

Dziękuję za uwagę, jeśli bylibyście zainteresowani marynarką ze zdjęcia głównego, to znajdziecie ją pod tym linkiem. Kłaniam się. :)

Artykuł Jak dobrać i nosić marynarkę? pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

Pracuję nad pierwszym e-bookiem, premiera planowana w styczniu

$
0
0

Pisanie książki

Dzień dobry, jak już zapowiadałem tu i ówdzie rozpocząłem pracę nad e-bookiem. W momencie kiedy piszę ten tekst mam już gotowe prawie 100 stron tego e-booka i przy obecnym tempie pisania wszystko wskazuje na to, że całość powinna zamknąć się w okolicach 200 stron. Narzuciłem sobie ostry dzienny rygor i póki co pisanie zajmuje mi prawie cały mój wolny czas.

O czym ma być ten e-book?

Postawiłem sobie trochę karkołomne zadanie, bo chcę napisać taki podręcznik na temat motywacji, treningu i diety, jaki chciałbym przeczytać, kiedy byłem osobą kompletnie początkującą. Wszystkie fundamentalne informacje wytłumaczone krok po kroku przy minimalnej ilości teoretycznych rozważań. Dużo praktycznych porad, przykładów, a do tego załączone arkusze kalkulacyjne, które mają ułatwić życie czytelnikowi. Obecnie ramowy spis treści e-booka jest następujący.

  • Wprowadzenie
    • Podziękowania
    • Wstępne uwagi
    • Podłoże merytoryczne
    • Moja historia
  • Motywacja
    • Czym jest motywacja?
    • Techniki motywacyjne
    • Planowanie i analiza celów
    • Kaizen
  • Dieta
    • Zapotrzebowanie kaloryczne
    • Rola makroskładników
    • Rozkład makroskładników w diecie
    • Źródła makroskładników
    • Rozpisywanie diety i wdrażanie jej w życie
    • Alkohol vs. dieta i trening
    • Strategie żywieniowe
      • Rotacje węglowodanowe
      • Rotacje węglowodanowo-tłuszczowe
      • Reverse diet
      • Cheat meal i refeed
      • Back carb loading
      • Carb targeting
      • Intermittent fasting
      • Śniadania białkowo tłuszczowe
      • Ketoza
    • Sytość
    • Przykładowe posiłki i jadłospisy
    • Suplementy i odżywki
    • Lista suplementów i odżywek, których używam
  • Trening
    • Bezpieczeństwo
    • Cele treningowe
    • Wolne ciężary czy maszyny?
    • Kalistenika vs. trening siłowy
    • FBW vs. split
    • Układanie planu treningowego
    • Dziennik treningowy
    • Cardio i trening interwałowy
    • Przykładowe plany treningowe
  • Masa
    • Fizjologia budowania masy mięśniowej
    • Uwagi odnośnie odżywiania na masie
    • Uwagi odnośnie treningu na masie
  • Redukcja
    • Fizjologia spalania tkanki tłuszczowej
    • Uwagi odnośnie odżywania na redukcji
    • Uwagi odnośnie treningu na redukcji
    • Jak pozbyć się opornej tkanki tłuszczowej?
  • Stagnacja
  • Zakończenie
  • FAQ
    • Pytania na temat diety
    • Pytania na temat treningu
    • Inne pytania

Ankieta na temat e-booka

Jeśli chcecie mi trochę pomóc w pisaniu, to poniżej znajduje się ankieta, której uzupełnienie może trochę mi ułatwić życie. :)

Artykuł Pracuję nad pierwszym e-bookiem, premiera planowana w styczniu pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.


Jedna aplikacja, tysiące ubrań i butów

$
0
0

Nie przepadam za kupowaniem ubrań w centrach handlowych. Zazwyczaj jeśli mam się już wybrać na taki shopping, to wybieram takie godziny, w których jest jak najmniej ludzi. Nie ma nic gorszego niż czekanie w kolejce do przymierzalni albo w kasie, nie wspominając już o przeciskaniu się między ludźmi. Dlatego od czasu do czasu lubię też po prostu kupować

Artykuł Jedna aplikacja, tysiące ubrań i butów pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

5 rzeczy o seksie oralnym, o których musi wiedzieć każdy mężczyzna

$
0
0

Seks oralny większości facetów kojarzy się, nie oszukujmy się, z sytuacją, w której nam się robi dobrze. Formalnie rzecz biorąc, przez seks oralny rozumie się aktywność seksualną polegającą na pobudzaniu za pomocą ust lub języka narządów płciowych lub odbytu. Oficjalne nazewnictwo jest następujące. Fellatio – pieszczenie oralne penisa. Cunnilingus – pieszczenie oralne łechtaczki, sromu lub […]

Artykuł 5 rzeczy o seksie oralnym, o których musi wiedzieć każdy mężczyzna pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

Rak prącia i jądra, wszystko, co musisz o nich wiedzieć

$
0
0

Rak prącia nie jest często spotykanym schorzeniem (chociaż w ostatnich czasach coraz częstszym). Wykorzystałem go w tytule tego tekstu, żeby przykuć waszą uwagę na temat ważnego problemu z jakim boryka się cała ludzkość: z nowotworami. Kiedy rozmawiałem ostatnio z moim znajomym lekarzem in spe, to powiedział mi, że właściwie jeden z nas, wedle statystyki, umrze na raka. Była w tym odrobina przesady, ale faktycznie u około 40% ludzi w ciągu życia zostanie zdiagnozowany nowotwór (na bazie danych ze Stanów).

Artykuł Rak prącia i jądra, wszystko, co musisz o nich wiedzieć pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

4 tygodnie pisania, 2 miesiące poprawiania

$
0
0

Był początek grudnia 2016, rozmawiałem z moim znajomym podróżnikiem Karolem Wernerem, który kilka miesięcy wcześniej wydał e-booka „Twoja pierwsza samodzielna podróż”. Udało mu się się sprzedać całkiem pokaźną liczę egzemplarzy, a mi oczy zaświeciły się jak pięciozłotówki. Pomyślałem: cholera, tyle lat już piszę tego bloga, kilka wydawnictw proponowało mi napisanie książki, to czemu w końcu się za to nie zabiorę, zwłaszcza, że

Artykuł 4 tygodnie pisania, 2 miesiące poprawiania pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

Jak działa insulina?

$
0
0

Insulina jest niezwykle ważnym hormonem anabolicznym. W tym tekście przybliżę dokładniej sposób działania tego hormonu. Jest to bardzo istotne, zarówno w kontekście treningowo-dietetycznym, jak i prozdrowotnym. Jeśli masz spore problemy z utratą tkanki tłuszczowej lub nabraniem masy mięśniowej, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że ten artykuł będzie dla Ciebie bardzo pomocny. Rola insuliny w organizmie Kiedy […]

Artykuł Jak działa insulina? pochodzi z serwisu Facetem jestem i o siebie dbam • Męski Blog • Moda, zdrowie, psychologia.

Viewing all 100 articles
Browse latest View live